„Czas wcale nie leczy ran.
Sam w sobie nie ma właściwości uzdrawiających’
Jedyne, co potrafi, to mijać.
To od nas zależy jak go
wykorzystamy” (Katarzyna Boni, „Warsztaty umierania”)
Prolog
Lipcowe popołudnie 2002 roku.
Wakacje.
Wspólny wyjazd nad morze. Złe
samopoczucie, zmęczenie mojego ojca.
Spora „opuchlizna” w
okolicach pośladka.
Wizyta u lekarza, usunięcie
„krwiaka”.
Nikt nie przypuszczał jak
szybko i jak bardzo zmieni się nasze/ moje życie.
Ostateczna diagnoza –
Histocytoma Fibroza
Malignum
Stan
przejściowy
Tata uwielbiał swoją działkę
w Kazimierzu, spędzał tam każdą wolną chwilę.
Uwielbiał spacerować
asfaltową drogą przez las, mijając drzewa porastające
obie strony.
Często spacerowałem z nim
wspominając, planując, marząc.
Po jego śmierci drogę przez
las zamieniłem na cmentarna aleję wzdłuż betonowego płotu.
Spacerowałem nią
rzadko...coraz rzadziej.
Nie wspominałem.
Wyparłem ze swojej
świadomości fakt jego odejścia.
Epilog
Ostatni spacer. Czas
pożegnania.
„(...)Na wzgórzu, w
ogrodzie różanym, stoi biała budka telefoniczna.
Z przeszklonych ścian
roztacza się widok na morze. W środku klasyczny czarny telefon z
tarczą numerową. Jego przewód kołysze się na wietrze.
Kaze no denwa –
wietrzny telefon.(…)
Każdy może przyjść
porozmawiać z tymi, których mu brakuje.
Goście wchodzą do środka
pojedynczo. Podnoszą do ucha słuchawkę.
Opierają się o ścianę.
Pochylają głowy.
Może opowiadają o sobie.
Może tylko zadają pytania.
Na rozmowie niesionej wiatrem
spędzają długie minuty.
Kto wierzy, ze w
niepodłączonym telefonie nic nie słychać, ten nic nie usłyszy.
A kto posłucha bardzo
uważnie, może usłyszy odpowiedź.
Przez trzy lata budkę wiatrów
odwiedziło ponad dziesięć tysięcy osób.
W książce rozłożonej obok
telefonu zostawili notatki.
Ktoś napisał – Wreszcie
powiedziałem do widzenia(...)” (Katarzyna Boni, Warsztaty
umierania).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz